Krach alkoholowego imperium Palikota. Wierzyciele czują się nabici w butelkę

Największy skandalista w polskiej polityce stał się właśnie bohaterem skandalu w biznesie. Alkoholowe spółki Janusza Palikota są niewypłacalne, nie zwracają co najmniej 350 mln zł 10 tysiącom osób. Wierzyciele czują się nabici w butelkę, a właściwie w beczki.
Z licznych wypowiedzi Palikota wynikało, że biznes kręci się znakomicie. Hitem miała się stać rzemieślnicza Okovita, potem beczki z whisky Palikota. Wystarczyło wziąć udział w kolejnej zbiórce crowdfundingowej pod hasłem „Bunt finansowy Palikota”, kierowanej do osób, których oszczędności topniały w bankach z powodu wysokiej inflacji i niskiego oprocentowania lokat. Palikot, dając im szansę zarobku, dawał też wyraz swojemu niezadowoleniu z polityki państwa, które inwestorzy podzielali. Chętnych do zainwestowania w Okovitę, a potem w beczki Palikota nie brakowało, ofertę skierowano zarówno do osób zamożnych, jak i tych z chudym portfelem. Próg wejścia do biznesu był niski, wystarczyło mieć pieniądze na pół litra whisky. W zamian otrzymywało się token, czyli certyfikat potwierdzający prawo do wykupionego alkoholu.
Beczki miały być sprowadzone z Japonii i zalane whisky (takiego określenia używano). Alkohol miał się w nich przez trzy lata starzeć i zyskiwać na wartości. Wtedy jeszcze ludzie nie zadawali sobie pytania, jakim cudem trzyletnia whisky, tylko dlatego, że wyprodukowana przez Palikota, znajdzie tabuny chętnych do zapłacenia za nią dużo więcej niż za 12-letnią markową w markecie? W najbardziej pesymistycznej wersji, jaką przedstawiał im Palikot, mieli sobie swoją whisky odebrać i wypić. Bez zysku. Kiedy jednak dwaj wierzyciele, wraz z reporterami wyborczej.pl, pojechali przed kilkoma tygodniami po swój alkohol do Tenczynka, okazało się, że beczek nie ma.
Alkoholowe imperium Janusza Palikota zaczęło trzeszczeć w maju. W tym samym czasie biznesmen zapewniał, że mógłby wrócić do polityki, ale mu się nie chce. Wiedział już, że nad jego alkoholowym biznesem zebrały się potężne chmury, ale próbował odwlec chwilę, gdy plotki o tym, że jego interes się wali, zostaną oficjalnie potwierdzone. Chciał się ratować kolejną zbiórką internetową, tym razem pod hasłem Skarbiec Palikota. O tym, jak bardzo pieniądze są mu potrzebne, świadczyła wysokość odsetek, które miały zależeć od inflacji i być wypłacane co miesiąc. Pokusę stanowiły też liczne nagrody do wylosowania wśród wierzycieli. Między innymi Rolls-Royce Ghost, którym jeździł Palikot, trzydniowy pobyt w posiadłości biznesmena w Dzierwanach lub nawet tygodniowy w Nowym Jorku, z Palikotem lub bez. Obecnie luksusowe trzyletnie auto zostało wystawione na aukcję – informuje strona poleasingowe.pl. Ci, którzy wpłacą pieniądze następnego dnia, dostać mieli butelkę wódki Palikota
Internetowa akcja pożyczkowa, w przeciwieństwie do wielu poprzednich, nie wypaliła, ludzie przestali ufać Palikotowi, wierzyć, że dzięki niemu zarobią. Choć robił, co mógł, i już drugiego dnia po ogłoszeniu zbiórki ogłosił na Facebooku, że zebrano już 1,6 mln zł od 350 osób. Portal money.pl wyliczył wtedy, że od 2018 r. jego spółki z grupy Manufaktura Piwa, Wódki i Wina zebrały 140 mln zł od 10 tys. drobnych inwestorów. Rzecznik finansowy zgłosił Komisji Nadzoru Finansowego wątpliwości co do nowej pożyczki. Trochę późno, bo w listopadzie oficjalna suma niespłaconych przez spółki biznesmena należności wynosiła już ponad 350 mln zł. Sama Manufaktura Piwa, Wódki i Wina winna jest inwestorom, ale także pracownikom, ZUS, urzędowi skarbowemu i wielu wykonawcom ponad 280 mln zł, i nie będąc w stanie zapłacić, proponuje wierzycielom układ. Inna spółka Palikota, Tenczynek Dystrybucja, jest w podobnej sytuacji, zalega z zapłatą ponad 80 mln zł, ale wierzyciele na układ się nie zgadzają. Jeszcze inne spółki także otoczone są wianuszkiem osób i firm domagających się zwrotu pieniędzy. Biznes, którym zachwycały się niektóre media i który własnymi twarzami firmowało wielu celebrytów, okazał się wydmuszką. Wśród wierzycieli Palikota coraz więcej jest takich, którzy podejrzewają, że biznesmen część pieniędzy wytransferował za granicę. Dlaczego ufali mu wcześniej?
Podczas webinaru, na którym Palikot komunikował się z inwestorami, stwierdził, że dla ratowania swoich firm zastawił wszystko, co miał. Fakt, nawet hipoteka lubelskiej kamienicy, w której mieszka, obciążona jest na sumę 39 mln zł. – Ale dom w Lublinie jest własnością spółki Kresy, to nie biznesmen go straci – twierdzi Oswald Rostocki, którego firma od ponad roku uważnie śledzi prywatny majątek biznesmena i skupuje wierzytelności jego spółek. Tych, którzy nie chcą się ich pozbyć, przekonuje, że ukrytych przed wierzycielami pieniędzy jest całkiem sporo i wspólnie mogą je odzyskać.
Źródło: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/2239082,1,krach-alkoholowego-imperium-palikota-wierzyciele-czuja-sie-nabici-w-butelke.read